sobota, 20 sierpnia 2016

"NIE PODDAWAJCIE SIĘ NIGDY I SŁUCHAJCIE SIEBIE" ADRIAN SALZEDO DLA MAGAZYNU CZAS NA TINI


ADRIAN SALZEDO CZERPIE ENERGIĘ ZE SWOJEJ OSTATNIEJ ROLI! W filmie Tini: Nowe życie Violetty Adrian Salzedo gra Caio- pełnego energii chłopaka, który marzy o tańcu. Czy uda mu się to spełnić? Dzięki Tini na pewno! Rozmawialiśmy z Adrianem na planie, w cytrynowym gaju na Sycylii. Przeczytajcie, co nam powiedział. Zapraszam do przeczytania nowego wywiadu, którego aktor udzielił dla magazynu Czas na Tini!!


Opowiedz nam o postaci, którą grasz, o Caio.

Caio ma mnóstwo energii. Potrafi dostrzec i zachwycić się drobiazgami. Lubi to, co robi i zawsze postępuje zgodnie ze swoimi zasadami. Myślę, że jest bardzo uczciwy, w pewnym sensie czysty- to człowiek, który nie ma złych intencji. Jeśli trzeba coś zrobić, po prostu to robi. Od małego musiał pracować i opiekować się rodziną. Ale ma też dużo szczęścia: przyjaciół, rodzinę, pracę… Caio jest bogaty, bo ma wszystko, czego mu potrzeba. Ja i Caio jesteśmy dość podobni- tyle że ja fatalnie łowię ryby! Ale obaj łatwo się zakochujemy i jesteśmy bardzo energiczni. Nie umiem usiedzieć w jednym miejscu , a buzia mi się nie zamyka. Caio zaś ciągle pracuje- wykonuje setki czynności. Obaj lubimy też tańczyć, choć Caio tańczy znacznie lepiej niż ja.

Co Ci się podoba w tej roli?

Szlachetność i czystość postaci. To ktoś pełen słońca. Ma w sobie ogromną radość- zawsze jest szczęśliwy. To bardzo mi się podoba. Caio jest prawdziwym Sycylijczykiem. Nie nauczyłem się tego dialektu, ale musiałem podjąć próbę nadaniu mu włoskiej, a nie hiszpańskiej melodii.

Jak Tini pomaga Caio spełnić jego marzenia?

Caio przez całe życie chciał być zawodowym tancerzem, ale ma wiele wątpliwości. Boi się opuścić rodzinę i Sycylię. Tini pomaga mu spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Uświadamia, że jest stworzony do tańca, a nie pracy w sadzie. Pod jej wpływem Caio postanawia, że będzie tańczył, a cała rodzina mocno go wspiera w jego decyzji. Tini dodaje mu wiary i pewności w siebie.

Caio próbuje zdobyć miłość Tini. W jaki sposób?

Na żaglówce. Scena z żaglówką mnie zachwyciła. Kiedy ktoś zabiera cię łódką w jakiś zakątek z dala od cywilizacji, pokazuje jaskinie, patrzycie na morze, to musi ludzi zbliżyć. Wspaniały dzień zdjęciowy.

Zrobiłeś coś podobnego w prawdziwym życiu?

W prawdziwym życiu zdarzało mi się robić bardzo głupie rzeczy tylko po to, by komuś pokazać, na co mnie stać. Założyłem się z kimś, że zjawię się u niego w domu z palmą. W Madrycie nie ma palm, ale ja już byłem przygotowany. Poszedłem więc do tego domu z liściem palmy i powiedziałem „proszę jest!”. To było głupie, ale ja bardzo lubię robić takie zwariowane rzeczy.

Do tej roli musiałeś nauczyć się tańczyć?


Tak, musiałem poświęcić na to więcej godzin, niż się spodziewałem. Jak mówiłem, Caio tańczy lepiej ode mnie, więc musiałem naprawdę bardzo się starać, by zagrać tę rolę. Od pierwszej sekwencji, którą nakręciliśmy, a należała do najtrudniejszych, był to bowiem finałowy taniec, w którym Caio demonstruje swój talent.

Opowiesz o śmiesznej sytuacji, która wydarzyła się podczas zdjęć?

Na żaglówce Tini nie czuła się zbyt pewnie. Była bardzo dzielna, ale
łódka tak się kołysała, jakby za chwilę miała się wywrócić do góry nogami. Dzięki magii kina w tych scenach morze wygląda pięknie i spokojnie. Ale tamtego dnia były duże fale. I chwilami mówili nam, że jeśli wiatr powieje, powinniśmy siedzieć dokładnie w danym miejscu, inaczej łódka się wywróci. Naprawdę mocno bujało! Dla mnie to była niezła zabawa, bo lubię takie rzeczy. Ale widok wyrazu twarzy Tini był niezapomniany.

Kto najwięcej psoci na planie?

Myślę, że Jorge. Lubi płatać mi figle. Umawiamy się: „No dobra, o takiej a takiej godzinie, w tym a tym miejscu, ty przyniesiesz to, a ja tamto i wykręcimy numer, który wszystkich przestraszy”. Sądzę, że jesteśmy najgorsi w ekipie.

Gdybyś miał udzielić rady tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z aktorstwem lub śpiewem, co byś im powiedział?

Nie poddawajcie się nigdy i słuchajcie siebie. Ja w wieku 9 lat
zacząłem naukę gry na fortepianie, a kiedy miałem 16 lat, zupełnie odpuściłem. Nie miałem do tego przekonania. Teraz, gdy jestem trochę starszy, żal mi zmarnowanego czasu. Mówię więc z własnego doświadczenia: nie poddawajcie się, nie rezygnujcie.
CZY SPODOBAŁ WAM SIĘ WYWIAD? JEŚLI TAK, PROSZĘ O POZOSTAWIENIE KOMENTARZA :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz